Web Analytics
eXec.plMAGAZYN UŻYTKOWNIKÓW KOMPUTERÓW AMIGA

Dodano: 2014-06-10, Autor: SZAMAN/SirLEO, Kategoria: Publicystyka, Liczba wyświetleń: 4928

A A A

SZAMAN i SirLEO: jesteśmy dinozaurami minionej epoki

SZAMAN/eXec.pl: Chyba to największa siła internetu - dwie osoby z odrębnych światów, moje realne spotkanie z Tobą jest prawie niemożliwe. Jednak właśnie rozpoczynamy rozmowę o tym co nas łączy i różni, co było kiedyś ważne i jaka będzie nasza przyszłość. Ilu ludzi "poznałeś" w sieci? A może tak naprawdę nikogo nie można w ten sposób "poznać" do końca?

SirLEO: Nasze spotkanie? Teoretycznie niemożliwe co najwyżej. W praktyce to jak najbardziej masz możliwość przyjechania do mnie, problemem są inne rzeczy. :) W sieci poznałem masę ludzi, tysiące. W GG swego czasu miałem z 900 kontaktów, głownie z mojego miasta, byłem takim punktem informacyjno-usługowym. Ludzi poznawałem wszędzie tam, gdzie mnie coś interesowało, czy to był jakiś serwis/forum, czy jakaś gra online. Jednak tak naprawdę ludzi można poznać tylko osobiście, spędzając z nim dłuższy czas ponieważ jednorazowe spotkania często pokazują "maskę" danej osoby, tak jak chce ta osoba być widziana. Z tych wszystkich osób tylko kilka poznałem dość dobrze, odwiedzają mnie od wielu lat, ze swoją rodziną i dziećmi.

SZ: Ludzie od zawsze zakładali maski. Wydaje się, że właśnie w internecie to zjawisko ma swoje apogeum - szaleństwo ukrywania się za pseudonimami, nickami, awatarami i IDikami. "SZAMAN" - koniecznie pisany dużymi literami, aby lepiej wyglądało w podpisie maila. Pamiętasz piosenkę Justyny Steczkowiskiej - "Dziewczyna Szamana"? Wydano ją w 1996 roku, wtedy grana była w każdym radiu i kolega mojego taty zaczął mówić na mnie właśnie w ten sposób. Tak zostało do dzisiaj. Niektórzy tylko tak mnie teraz identyfikują. Czasami to dziwne uczucie, nie?

SL: Dawne czasy, ci sami ludzie, ale jakże inny świat... Mój nick akurat się wziął z automatów do gier - na dworze koledzy wołali na mnie "Leon", a w automatach często można było wpisać tylko 3 litery, kiedyś jeszcze podpisywałem się IFA, nawet nie wiem skąd mi się to wzięło. :) Obecny nick "skompilowałem" sobie jak zacząłem się bawić sceną na małym Atari, do tego pooglądałem Króla Lwa, więc skoro Lion King, to czemu nie SirLEO? Miłe jest to, gdy ktoś obcy, kto zna tylko nicka, jest zaskoczony widząc cię osobiście. Jakiś czas temu kumpel jechał do innego miasta 100 km dalej i w autobusie usłyszał jak dwóch dzieciaków rozmawiało o SirLEO, jak to pomagam w sieci lokalnej itp. Aż miał ochotę się odezwać że zna mnie osobiście. :)

Admini "amigagamespl" - na górze od lewej: Arhan, Lisu i Vitek. Na dole: SirLEO i Misiek.

SZ: Był taki okres, że poznawałem wiele osób z sieci w realu. Dochodziło do zadziwiających sytuacji, głównie na spotkaniach GGUA, gdzie pojawiali się zaciekli zwolennicy MOSa na eXecu. Nagle Ci sami ludzie na żywo byli sympatycznymi osobami, z którymi można było spokojnie porozmawiać, a nawet ich przekonać do swoich argumentów. Od tamtej pory uważam, że jeśli chodzi o Amigę to internet był dla niej zarówno ratunkiem jak i zgubą. Ciekawe czy można to jakoś przełożyć na losy nas wszystkich wokół. Czy zło z ludzi łatwiej wyłazi w internecie? A może moja wiara w nich tak już osłabła?

SL: Chyba każdy chce być kimś innym, a Internet na to pozwala. Dla wielu jest to zaleta, dla innych najgorsze zło. Zwolennicy/przeciwnicy... Niestety tego się nie uniknie, zawsze będą podziały, w grupie osób zawsze się znajdzie ktoś, kto będzie chciał mieć inne zdanie, przekonać innych do siebie albo skopiować czyjś pomysł żeby też zaistnieć.
W internecie każdy jest bohaterem, cwaniakiem, królem wszystkiego, a w rzeczywistości najczęściej zwykłym szarym człowiekiem szukającym rozrywki. Ja raczej specjalnie anonimowy nie jestem, wszystko można o mnie chyba na necie znaleźć.

SZAMAN, Amiga 500 i VBS w akcji - początek lat 90-tych...

SZ: Być może mam już swoje lata, ale dawniej wyglądało to zupełnie inaczej. Komputer, automat, czy konsola do gier to także, a może przede wszystkim byli ludzie zgromadzeni wokół niego. Pamiętam, ze pierwszym komputerem jaki widziałem był C16 u kolegi z podstawówki. Oczywiście całe wyjście po szkole wiązało się z poznaniem jego mamy i siostry, a na pokaz zabrałem także swojego brata. Podobnie było z salonem gier i automatami, przy których gromadziliśmy się na przerwach uciekając przez dziurę w płocie za szkołą. Pierwsze pecety z 286 widziałem na jakimś kółku komputerowym w domu kultury, graliśmy na nich na zmianę w Grand Prix Circuit. Różniło się to od tego teraz mają do dyspozycji młodzi ludzie? Jak Ty wspominasz swoje początki z komputerami?

SL: Bardzo podobnie, z tym, że kuzyn miał Atari 65XE i często do niego na drugi koniec miasta chodziłem. Akurat już zacząłem chorować i chodziłem o kulach, wysiłek dla mnie spory ale warto było. Komputer w tamtych czasach był "czymś", to co się w gazetach o nich czytało bardzo pobudzało wyobraźnię, te możliwości, gry... Jak czegoś było mało i jeszcze niedostępne dla wszystkich to zachwycało chyba każde spotkanie z tym.
Salony z automatami to też klasyka, każda wolna chwila to wiadomy kierunek, koczowało się pod drzwiami aż otworzą. :) Pecety? U mamy w biurze była komputeryzacja, w świetlicy się szkolili pracownicy, a po tym można było podejść i pograć w kilka gier. Teraz dzieci w naszym wtedy wieku, mają wszystko, komórki, komputery, laptopy... dla nich to chleb powszedni, nie odczuwają tego jak my kiedyś, to coś co ma być i już. ;) To wszystko były piękne czasy.

SZ: Moim pierwszym komputerem w domu była od razu Amiga, wcześniej miałem tylko krótko jakąś podrabianą konsolę Atari. Pierwszą grę na Amigę zobaczyłem w jakimś numerze Bajtka. Wtedy zachwycałem się oczywiście grafiką, jednak z perspektywy lat stało się dla mnie jasne, że głównym czynnikiem który spowodował to, że pozostałem przy "przyjaciółce" była jej społeczność. W Polsce skoncentrowana głównie wokół Magazynu Amiga, ale dla mnie przełom nastąpił potem, gdy wszystko zaczynało się sypać - ludzie potrafili uparcie szukać rozwiązań na własną rękę. Pamiętam, że chyba w telegazecie TVP1 pierwszy raz zobaczyłem Twoje ogłoszenie - mogła to być końcówka lat 90-tych? Chyba chodziło o listę najlepszych gier, słynny top SirLEO, tak?

SL: Mój pierwszy komputerek to Atari 65XE, dostałem na osiemnastkę. Kilka lat później przy pomocy przyjaciół zakupiłem na raty Amigę 1200, z dyskiem twardym, CDRomem, kartą turbo 030 i nawet modemem, wtedy jeszcze nie było 0202122.
GamesTOP10, TV4, Polsat. Pierwsze wydania były tragiczne przez długi czas, nic się nie zmieniało, na szczęście wymyśliło się sensowne rozwiązanie i jest już dynamiczna lista, choć też królują te same tytuły. Prawda, to co trzymało to ludzie, dlaczego? Bo nie było innej alternatywy aby poznać więcej osób z podobnymi zainteresowaniami, nie było serwisów społecznościowych, na IRCa nie każdy mógł sobie pozwolić.

SZ: Początki internetu były dla mnie bardzo trudne - na marnym modemie 14400, bez grosza w kieszeni, łączyłem się swoją Amigą na kilka chwil, ściągałem pocztę (głównie amigowe listy dyskusyjne) i zapisywałem pliki index.html głównych serwisów - potem czytałem to wszystko już offline. Tak czytałem nawet na samym początku eXeca! :-) Wtedy też nastąpił przełom w moim amigowaniu - będąc w kontakcie z innymi ludźmi postanowiłem sam się bardziej zaangażować. Wcześniej utrzymywałem jedynie kontakty "scenowe" (dyskietki przesyłane w listach pocztą z nowymi produkcjami) i prowadziłem lokalne działania, próbując zorganizować w Bielsku-Białej (tak poznałem Pekdara i Grega) spotkania amigowców. Pamiętasz kiedy bardziej się zaangażowałeś, czy przyczynili się do tego konkretni ludzie?

SL: Mój pierwszy modem to 9600, niestety nie chciał łączyć z internetem, działał tylko z połączeniem do centrali TPSA i jej tekstowej obsługi, co sprawdzał kolega tam pracujący. 14400 już bez problemów śmigał z Amigą, rachunki były spore, choć teraz wydają się śmieszne w porównaniu z tym co się płaci. Kiedyś to nawet bez dysku twardego korzystałem z neta, z CD odpalałem system, w ramdysku program do łączenia i do poczty, czasem IBrowse, a maile na dyskietki. Sceną się zajmowałem na Atari, niektórzy mnie jeszcze pamiętają i nawet pomagają, dziękuję Wam!
Często wspominam jak było, ile się trzeba było nakombinować, biedna listonoszka praktycznie codziennie do mnie przynosiła listy z dyskietkami. :) Wtedy się też narodziły moje zapędy organizacyjne, pomysł na zebranie ludzi i informacji w jednym miejscu, starałem się mieć i robić to co najlepsze, zachęcać ludzi do kreatywności, większego zaangażowania, to było coś co kiedyś nas napędzało, a teraz niestety ludzie nie mają czasu na wiele rzeczy.
Chyba niewielu wie, ze np. Krashan długo grał ze mną i kilkoma innymi w OGame, miałem nawet dość dobry sojusz, w którym byli najlepsi gracze z Uniwersum. Teraz już się nie da tak bawić.

SZAMAN na spotkaniu GGUA - pierwszy kontakt z AmigaOS 4.0.

SZ: O spotkaniach amigowców w Gliwicach także dowiedziałem się w telegazety. Potem był kontakt telefoniczny i wyjazd trochę w ciemno, opisany zresztą tutaj (tak naprawdę to najgorszy był powrót :-)). Niewyobrażalne jest obecnie to jak mogliśmy funkcjonować bez sieci. Teraz dla większości osób komputer bez dostępu do internetu jest niepotrzebnym urządzeniem. Sam w tej chwili piszę te słowa poza domem - nawet tutaj jednak jestem w sieci przez podpiętą do laptopa komórkę. No cóż - to chyba jest już uzależnienie od relacji z innymi osobami w internecie. W moim wypadku dodatkowo jeszcze pracoholizm - sieć pozwala ciągle coś nowego tworzyć, działać często wbrew temu co się dzieje w realnym świecie. Ty także mocno swego czasu się zaangażowałeś - w ilu projektach brałeś, a może bierzesz wciąż udział?

GumBoy, Goopher i Arhan próbują podłączyć PowerPC do Amigi SirLEO.

SL: Moje otoczenie amigowe było dość skromne, jedna osoba w moim mieście, kilka osób w sąsiednich miastach, co jakiś czas się udawało zorganizować spotkanie u mnie w domu, organizacja większego zlotu nie wypaliła, największy był jak wpadła ekipa 4 osób z listy AmigaGamesPL. Niestety wszyscy jesteśmy dinozaurami minionej epoki. ;) Ludzie się teraz porozjeżdżali po Polsce, niektórzy założyli rodziny, pozostał wspomnień czar.
Projektów, o ile można je tak nazwać, miałem kilka, wszystko było związane z forami/portalami internetowymi o różnym temacie. Było forum fanów AC Milan, był portal fanów Stargate SG1, zrobiłem i przez wiele lat sam prowadziłem portal mojego miasta, ostatni to chyba portal fanów karaoke, gdzie jest zarejestrowanych ponad 18 tysięcy osób. O czymś takim jak PPA chyba nie muszę wspominać? :) Jak zapewne wielu zauważyło od kilku lat coraz mniej mnie widać i prawie nigdzie się nie udzielam, w pewnym momencie byłem już za bardzo zmęczony tym, że sam wiele rzeczy musiałem robić, ciężko było o pomoc. Nastawienie pewnych osób względem mojej osoby lub tego co robiłem też swoje zrobiło, wszystko to wraz z połączeniem z moją chorobą było dużym obciążeniem i powiedziałem sobie dość. Zająłem się przyjemnościami, wróciłem do świata gier typu Risen, Batman, Mafia, RAGE, gdzie mogłem eksplorować świat co mi rekompensowało siedzenie w czterech ścianach.
Od dwóch ponad lat gram w World of Tanks, gdzie byłem w jednym z najstarszych polskich klanów, stare przyzwyczajenia jednak się odzywały i prowadziłem klanową stronę na FB, gdzie możecie zobaczyć filmiki z klanowych bitew, a na moim kanale na YT są też moje prywatne bitwy. Byłem też rekruterem odpowiedzialnym za nabór odpowiednich graczy oraz prowadziłem klanowy serwer Team Speak 3 z własną licencją. Obecnie mam inny klan lecz funkcje te same. :)

SZ: Jeśli chodzi o PPA to nie wiem, czy pamiętasz, ale nasze drogi w pewnym momencie się spotkały - zaproponowałeś mi pracę przy stronie os4.ppa.pl, zdecydowałem się wtedy jednak na eXeca. Z perspektywy czasu jestem bardzo zadowolony z tej decyzji, bo nie tylko pozwoliła mi realizować się przy redagowaniu tego serwisu, ale także odkryłem (będąc do tego zmuszony sytuacją w eXecu) moją drugą umiejętność - nauczyłem się programowania w kilku językach i dzięki temu w końcu znalazłem sensowną pracę. Decyzje, nauka i praca w wirtualnym świecie zmieniła więc moje realne życie. Zawsze, gdy sobie to przypominam to myślę o mojej mamie, która nie rozumiała wtedy zupełnie tych zależności - od gier na A500 do programowania, z którego można utrzymać rodzinę. Teraz to takie oczywiste, ale w wtedy popadałem często w depresję. Czy pracowałeś kiedyś zawodowo? Brakuje Ci tego? Czy w ogóle jest na to szansa, np. wykorzystując możliwości jakie daje teraz internet?

SL: A pamiętam oczywiście, pamiętam jak byłeś zachwycony tym jak to było zrobione i opisane. :)
Niestety zdrowie nie pozwoliło na to abym pracował, jedynie miałem rok praktyki jako sprzedawca. Nie mogłem wykorzystać nabytej później wiedzy do celów zarobkowych z powodu prawnych ograniczeń; aby móc coś zarabiać musiałbym zrezygnować z renty socjalnej, wtedy to była różnica może 100zł, ze względów zdrowotnych nie byłbym w stanie zagwarantować też terminu realizacji, więc nadal leżałem na państwowym garnuszku, zresztą nadal tak leżę, przez lata jedynie małe grono znajomych i nieznajomych wspierało mnie datkami, nawet kumple ze sceny małego Atari. Jak któraś z tych osób to czyta, to dziękuję z całego serca!

SZ: W 2005 roku siedząc na pizzy po AmiMajówce z MiniQ chyba pierwszy raz dowiedziałem się coś więcej o Twojej chorobie. Marcin mówił, że wybierają się co jakiś czas do Ciebie z chłopakami z PPA w odwiedziny. Sam obecnie mam niepełnosprawnego syna, który po wyjściu ze śpiączki uczy się jak niemowlak wszystkiego od nowa. Znając jego zespół i zmiany genetyczne już wiemy, że prawdopodobnie w dorosłym życiu będziemy musieli mu stale towarzyszyć. Czy Twoja choroba była dla rodziców zaskoczeniem? Wiem, że bardzo wspiera Cię Twoja mama. Możesz powiedzieć coś więcej na temat swojej choroby?

SL: Hehe, tu wyjawię kolejny ciekawy fakt, MiniQ śpiewa karaoke. :) Kiedyś do 2 w nocy siedzieliśmy w kilka osób i się darliśmy do mikrofonów, o dziwo nawet mama nie była tak zła za te hałasy.
Przykro mi słyszeć o jakichkolwiek chorobach u dzieci, moja choroba też zaczęła się jak miałem ok. 9 lat i powoli postępowała aż do 17 roku, kiedy to zaatakowała otwarcie i dość ostro. Przez te wszystkie lata się "przyzwyczajałem" do moich ograniczeń.
Ojciec odszedł jak miałem kilka lat, cały czas byłem sam z mamą, o zaskoczeniu chorobą trudno mówić kiedy ona się powoli ujawnia, nie wiem jak zareagowała mama na pierwszą wieść o tym co mi dolega. W tamtych czasach praktycznie nikt o tym nie słyszał, ani nie widział, jeździłem do wielu szpitali, w Krakowie, w Warszawie... FOP jest chorobą genetyczną, z którą się urodziłem, jest bardzo bolesną jeśli chodzi o jej ataki, raz to lekarza musieliśmy wołać bo drgnąć nie mogłem i wyłem z bólu tak mnie pod kolanem bolało, dostałem morfinę i po chwili mogłem się ruszyć, ale to co miałem w głowie i przed oczami to był koszmar. Ataki zależne są od urazów mięśni, nawet jak mnie coś gdzieś źle uciska przez dłuższy czas może spowodować atak. To co odczuwam porównać mogę do ostrego bólu zęba, trwa to nawet do 2 tygodni, ból złamania przy tym to pestka, a miałem złamaną rękę w ramieniu i miesiąc chodziłem w gipsie jak w sweterku, spałem na siedząco.Mama niestety sama musi z tym wszystkim sobie radzić, był czas (po tej sytuacji z morfiną), że chciałem pogadać z lekarzem o eutanazji, żeby nie być ciężarem dla rodziny, na szczęście wybili mi to z głowy i jakoś przetrwałem ten koszmar. Teraz się cieszę z tego bardzo, bo dużo się nauczyłem o chorobie, stworzyłem ciekawe rzeczy, poznałem wspaniałe osoby...
Niestety jest to choroba postępująca bez szans na poprawę, nic się nie cofa, w miejscu jej ataku tworzą mi się tkanki kostne, taki szkieletowy pancerz, niestety nie daje +10 do odporności. ;) Więcej szczegółów o mnie i chorobie jest tutaj

SZ: Wielu ludzi wokół mnie żyje tak, jakby wiecznie mieli być młodzi. Boją się podejmowania zasadniczych decyzji w życiu, ciągle uważając, że jeszcze jest na to (dzieci, rodzinę, czy pomoc innym) czas. Często kierują się wygodą i komfortem życia - to jest dla nich najważniejsze. Jak ognia unikają ciszy, spokoju i... cierpienia innych. Myślę jednak, że każdy z nas ma w sobie to pytanie - co będzie dalej? Co jest po śmierci? Osoby nie wierzące zawsze mówią mi: "łatwiej pewnie żyć mając nadzieję jaką daje Ci wiara w Boga, zazdroszczę Ci tego!". Jak Ty w swojej chorobie radzisz sobie z przemijaniem, czy masz nadzieję i czy widzisz w tym wszystkim jakiś sens?

SL: Ja o tym nie myślę, stąd też moja ucieczka w świat gier - scenariusze różne miałem w głowie, a im więcej o tym myślałem tym gorzej się dla mnie kończyło, strach psychiczny, depresje.
Widzę szybko uciekający mi czas, zresztą nie tylko mi, mama ma 64 lata, a cały czas koło mnie robi, dźwiga jak muszę wstać, nie ma nikogo innego do tego. Pielęgniarkę mam przez 5 dni w tygodniu na 4 godziny dziennie z rana, w resztę dnia i weekend jesteśmy sami. Jestem jedną z najstarszych żyjących osób z tą chorobą, zobaczymy do ilu lat dojdę.

Gra planszowa "Filary Ziemi"

SZ: Przejdźmy do rzeczy bardziej przyziemnych i przyjemnych. W czasach klasycznej Amigi moimi ulubionymi grami były pozycje takie jak Battle Squadron, Dungeon Master, Frontier i SWOS. Później mając Amigę wyposażoną w kartę z PPC zagrywałem się w Heretica II, a na mA1 bardzo lubiłem pograć na emulatorze FPSE w pierwszą część Colin McRae Rally oraz z młodszym rodzeństwem w platformówkę Crash Bandicoot. Obecnie nie gram już w gry na komputerze (brak czasu), nie zrezygnowałem jednak z zabawy - mam dużą kolekcję gier planszowych, bardzo lubię takie pozycje jak Filary Ziemi, czy Osadnicy z Catanu. W gronie rodzinnym świetnie sprawdza się także seria Ticket to Ride. W co grałeś w amigowych czasach i jaką rozrywkę preferujesz obecnie na PC?

SL: Od początku amigowania miałem kilka gier i to chyba one najbardziej mi utkwiły w pamięci: Pinball Fantasies, Jaguar XJ220 oraz, uwaga; The Settlers. :D
Z czasem poznawania nowszych gier najwięcej grałem w XTreme Racing, nawet na zlinkowanych Amigach, a z gier 3D to DOOM, kiedyś nawet zrobiłem DoomPacka na CD gdzie było dosłownie wszystko z tego gatunku dla każdego sprzętu. Lubiłem też planszowe, ale do wyboru miałem jedną Eurobusiness. Dość długo grałem drogą emailową z Fei'em jako MG i kilkoma innymi w RPG, niestety nie ukończyliśmy gry.

Dla SirLEO nie ma granic...

Aktualnie na PC, to wspomniane wcześniej sandboxy action-rpg. Dawno temu długo, chyba też ponad rok - jak w Settlersy, grałem w Diablo 2. Wiele gier jest dla mnie trudnych, ze względu na unieruchomienie rąk, ciężko grać mi w dynamiczne gry gdzie trzeba dużo machać myszką. Ale lubię patrzeć jak brat w nie gra. :)

SZ: Mój stary klasyk czeka na nową kartę turbo - mam zamiar używać go głównie do odpalania dem i gier pod WHDLoad. Czy poza wspieraniem PPA masz jeszcze coś wspólnego z Amigą? Amigi pewnie już nie masz, ale może czasami sięgasz po WinUAE? Tak sobie myślę, że tamte czasy (lata świetności Amigi) były jedną z takich rzeczy, które pozostaną w mojej głowie do końca życia. Warto było to przeżyć, nawet jeśli koniec mógł być zupełnie inny. Dla mnie pozostało fajne hobby i ludzie - trzymam się tego bo za głęboko jest już we mnie.

SL: Nadal mam w sobie duszę dziecka i chyba dzięki temu życie z tą chorobą się jakoś układa. Fakt, Amigi już nie posiadam, dałem ją koledze, który lubi starsze komputery, który mi dużo pomaga, chyba on jedyny mi został ze wszystkich z mojego miasta, ostatnio nawet pożyczyłem mu moją pierwszą kartę turbo Jaws II z 030/FPU, która oczywiście jeszcze działa. Myślałem nad jej podpisaniem i sprzedażą, ale pewne rzeczy się pozmieniały i pomysł wstrzymany. :(
Oczywiście mam jeszcze WinUAE i mój stary system, ale już dawno go nie ruszałem, niestety tak samo było z Atari i później jego emulacją. Obym doczekał rewolucji komputerowej i późniejszego emulowania PC. :D Z tego co mi pozostało to zaglądanie na PPA oraz jak co roku w Sylwestra na nasz kanał ircowy.

Dziękuję za miłą rozmowę i powód do przyjemnych wspomnień, pozdrawiam wszystkie czytelniczki i czytelników. Mam nadzieję, że po lekturze nie będziecie mieli wrażenia straconego czasu, a jak ktoś ma jakieś inne pytania związane z amigowaniem lub moją chorobą to proszę śmiało pisać do SZAMANA, może z nich złożymy kolejną część wywiadu. :)

SZAMAN/SirLEO
zobacz inne nasze artykuły » komentarzy: 7
Menu
Baza wiedzy
AmigaOS.pl
Naczelny poleca
Najpopularniejsze
eXec blog

Świat poza Amigą: