Web Analytics
eXec.plMAGAZYN UŻYTKOWNIKÓW KOMPUTERÓW AMIGA

Dodano: 2025-09-18, Autor: Szymon Żyła, Kategoria: Publicystyka, Liczba wyświetleń: 1054

A A A

XTD "Distract" - recenzja płyt(y)

Ta płyta jest... za długa. Cały czas upieram się przy tym, że albumy powinny mieć długość winyla, która to jest po prostu idealna dla naszej "muzycznej" głowy. Winylowy LP ma 18-22 minuty na jednej stronie - potem następuje wymuszona (obracamy płytę) przerwa i druga strona. Obie strony to około 36-44 minuty muzyki.

Wyobraźmy sobie więc, że XTD wydał podwójny winyl lub dwa osobne LP, albo też podzielił jakoś cały ten materiał. Niektórzy muzycy np. związani z rockiem progresywnym tworzą takie podziały na albumach, specjalnie spinając klamrą (tematycznie, stylistycznie...) pewne części wydanego materiału. Po wielu przesłuchaniach stwierdziłem, że i ja muszę to teraz zrobić, tak trochę bezczelnie - zamiast autora muzyki. Mam nadzieję, że mi wybaczy. ;-)

Zabrakło mi pomysłów na nowe "duże" tytuły, użyłem więc tytułów utworów z danego podziału (playlisty), który to tytuł najbardziej mi pasował do całości.

I co dalej? No teraz prosta sprawa - zakładam, że nie używacie już odtwarzaczy CD, chociaż ja mam tę płytę właśnie na takim nośniku (mam jeszcze wiele napędów CD w domu...) i to z autografem od Piotra. No, ale nawet jeśli tak jak ja macie to na CD to przecież szkoda krążka i zawsze warto "zripować" bezstratnie jego zawartość na dysk lub "do chmury".

Zresztą płyta "Distract" jest dostępna w bezstratnej wersji np. w Apple Music, którego używam. A wtedy możecie bardzo łatwo zrobić sobie to co ja - stworzyć takie playlisty jak moje. Inne "streamingi" też mają takie opcje.

Uwierzcie mi - jeśli posłuchacie 23 kawałków Piotra Bendyka (XTD) w jednym ciągu, np. puszczając tę muzykę w salonie jako tło do innych czynności, to nic z tego nie będzie, nic nie poczujecie, może tylko stwierdzicie - o, fajne dźwięki "w stylu XTD", trochę rockowe, trochę nostalgiczne, trochę może "klubowe". Stary "amigowiec" jest w formie, fajnie że coś jeszcze robi, a ja go wspieram (np. kupiłem CD). I na tym koniec - płyta trafi "na półkę".

Ale przecież artyście, jakiemukolwiek, nie oto chodzi. Dobrze ich znam - Oni chcą od Was o wiele więcej usłyszeć, chcą abyście powiedzieli im, czy dany "kawałek" poruszył w Was coś więcej niż kolano, palce na widelcu lub na kierownicy. Oni chcą poznać wiele "wydarzeń" z Waszego życia - emocji, radości, smutku, rozpaczy, nienawiści, miłości, chcą wiedzieć - czy odnaleźliście siebie w tych dźwiękach, a może zobaczyliście tam coś z przeszłości, swoje dzieciństwo, jakieś trudne chwile, a może szczęście? Czy ta muzyka pomaga Wam żyć?

Może już tylko "ona" (ta, o której myślicie słuchając muzyki) trzyma Was przy życiu? Po to tworzą takie rzeczy (oprócz chęci zarobku oczywiście :-)). Oni chcą Waszej... "muzycznej" duszy.

---

Album pierwszy: "A Trip To Somewhere"

Mój wymyślony album "A Trip To Somewhere" składa się z dwóch stron (dwóch playlist, które stworzyłem w aplikacji Apple Music).

- strona A (23:32)
1. F.T.C.C. (Intro)
2. Push Hard Forward
3. Double Split
4. Pam Pi Dum Pi Jam
5. Scream in Silence
6. March
7. Rebirth (2024)
8. Carbon Monoxide
9. Zybex

Jest bardzo rockowo, momentami to nawet "ciężka" muzyka. W takim "Carbon Monoxide" mamy pełną metalową ekspresję, mocny riff, dobre przejścia na perkusji - bardzo klasyczny metalowy kawałek, przydałby się tylko jeszcze jakiś wokal w stylu Śp. Ronniego James Dio. W kawałku "Double Split" - "wchodzimy" w klimaty funky, a w "Pam Pi Dum Pi Jam" jesteśmy już w nich zatopieni. Tutaj mamy fantastyczny kobiecy głos. Od razu przywołuje mi na myśl "jazzowe" śpiewanie Dudziak, no i ten fantastyczny fortepian z tyłu - aż prosi się o wykonanie tego na żywo, myślę że na gitarze mógłby w drugiej części spokojnie zagrać np. Apostolis Anthimos.

Mamy tutaj jeszcze "Rebirth" - jest nowa wersja kawałka XTD ze stycznia 1991 roku, oryginał znajdziecie np. tutaj. Nowa wersja posiada wspaniałą "przestrzeń". Porównanie jest fajnym doświadczeniem. No i "Zybex" jest także remixem - kompozycji Adama Gilmore'a z gry o takim samym tytule na "małe" Atari.

Druga strona "A Trip To Somewhere" to już zupełnie inne granie. Mamy tutaj dwa "klubowe" kawałki "Mass Machine" i "Rocket In Space" z fajnym odliczaniem na starcie. Dlatego ten utwór trafił na początek tej playlisty. No i najwięcej "namieszałem" tutaj w kolejności utworów.

- strona B (22:49)
10. Rocket In Space
11. Mass Machine
12. Wanderer
13. Distract
14. A Trip To Somewhere
15. A Short Story

To "klubowe granie" w pierwszych dwóch utworach rozkręca się bardzo mocno - głębokie basy, połączone z elektronicznym "szelestem" i skrzypieniem.

Na parkiecie, w mroku, tańczą z nami dziewczyny w cekinowych sukienkach odbijających kolorowe światła. Zaczyna się "Mass Machine". Mocne uderzenia naszego serca, a nasze ciała wyginają się coraz mocniej. Ale pojawia się też niepokój - szybka akcja, jak w Cyberpunk 2077. Wchodzimy do mieszkania i rozwalamy gości, krew na podłodze i ścianie. Kolejny oślepiający błysk świateł... Znowu tańczymy w tym klubie, niestety... naszych towarzyszek już nie ma. Koniec "maszyny". Całość trwała 3:48.

Nie jest to może muzyka z mojej "bajki", ale w takiej dawce i konfiguracji - przekonuje. Następny utwór - "Wanderer" jest dokładnie tym czego teraz potrzebujesz, spokojny, nostalgiczny kawałek "na wyciszenie".

Tytułowy kawałek dla całej płyty - "Distract" oznacza w języku angielskim "rozpraszać". Czy jest to "rozproszenie uwagi" twórcy tej muzyki, w kompozycjach tak różnych i wywołujących różne emocje? Trochę jak w życiu, na tej płycie ciągle dzieje się coś zaskakującego. Bo pewnie tak ta muzyka powstawała - były różne dni, lepsze i gorsze, różne nastroje i emocje. Im jesteśmy starsi tym bardziej dostrzegamy te różnice, tęskniąc za tymi momentami, w których byliśmy szczęśliwi. Tych "tęsknot" jest na "Distract" dużo. Można by w sumie nazwać tę płytę "a distraction from longing", czyli "rozproszenie tęsknoty" lub "album, który rozprasza tęsknotę"?

No i dochodzimy do mojego ulubionego utworu z tej płyty, czyli "A Trip To Somewhere". Ten kawałek zawiera "przeplataniec" solówek, wspólnie grających instrumentów, w tym "zatrzymujących czas" dźwięków hammonda i fortepianu. "ATTS" ma też z tyłu "pulsujący" bluesowy motyw, który mógłby się ciągnąć w nieskończoność. Tak - odgrywam ten utwór w zapętleniu np. podczas pracy, czy porządków w domu. Poproszę dłuższą wersję - tak z 8-10 minut...

Pierwszy "LP" kończy się filmowym "A Short Story" - wspaniałe 1:42.

----

Album drugi: "Let's Do It Again"

Druga moja wymyślona płyta to "Let's Do It Again". Jest o wiele krótsza od pierwszej i tutaj nie przestawiałem kolejności utworów. Tylko dokonałem podziału na dwie strony winyla.

- strona A (18:43)
1. Peaceful Land
2. Synthetic
3. Speeding Train II
4. Severity

Pierwszy kawałek "Peaceful Land" jest jak malowanie dużych plam na białej kartce papieru, rozmazywanie ich, a potem w drugiej części - XTD dodaje tam "smaczki", pojawiają się nowe instrumenty, ładna solówka. Bardzo spokojny utwór, ale też "vangelisowy", spokojnie mógłby się znaleźć np. w jakieś grze w klimacie Blade Runnera.

"Syntetyczne" syntezatory, w "Synthetic", są charakterystyczne dla czasów, do których nasze pokolenie często wraca. Demoscenowe dawne granie, z szybkim perkusyjnym bitem i właśnie tym syntezatorem, ale też z fajnymi przejściami, jakby "żywej" perkusji. Towarzyszy nam to przez całą playliste "Let's Do It Again". Znajdziemy je w dużej ilości w "Speeding Train II", gdzie od razu pojawia się nam przed oczami gra "Lotus" lub demo "Technological Death". Ciężkie "Severity" kończy pierwszą stronę tej płyty. Stronę, która zaczyna się przecież spokojnie i bardzo lekko. Można tę stronę płyty (playlistę) powtarzać wiele razy... Bardzo fajna dawka muzyki, niecałe 19 minut, idealnie.

- strona B (14:12)
5. Land of Sounds
6. Let's Do It Again
7. Lost Track
8. Retron

Znowu mamy spokojne muzyczne "plany" i "krajobrazy" - nawet tytuł jest o tym: "Land od Sounds". A potem tytułowy utwór - "Let's Do It Again", w którym solówki syntezatorowe ścigają się niczym bolidy F1. Z kolei "Lost Track" jest bardzo ciekawym kawałkiem, z fajną "żywą" perkusją, rytmicznymi przejściami oraz niespokojnymi efektami syntezatorów.

No i na koniec "Retron", który jest po prostu hołdem dla społeczności "retro". Muzyka, którą my lubimy niekoniecznie znajdzie zwolenników wśród innych ludzi - np. młodszych odbiorców. Jeśli puszczacie ją w domu to spróbujcie mojego "winylowego" sposobu, 20 minut i przerwy. XTD tworzy muzykę instrumentalną - jej głębszy odbiór nie jest prosty, dla kogoś kto nie jest "osłuchany i nie potrafi "wyłapywać" instrumentów, jest to coś co może być poza zasięgiem...

"Retron" kończy się wspaniałą syntezatorową solówką, która w Waszych domach powinna "wybrzmieć" także w ciszy. Gdy się skończy dajcie jej więc jeszcze szansę przez dłuższą chwilę.

Jeśli dużo słuchacie muzyki to pewnie zauważyliście, że w naszych głowach odsłuchane kompozycje pojawiają się jeszcze wiele razy, gdy "radio" już dawno nie gra, a w głośnikach lub słuchawkach zalega cisza. Ja zauważyłem jak bardzo ważna jest ta cisza zaraz po przesłuchaniu. Wtedy nasze "muzyczne mózgi" zaczynają pracować "kodując" sobie nuty, aby później czerpać z tego głębszego zapisu wiele razy. I niespodziewanie pojawiają się TE emocje, znowu wracamy do płyty "Distract", do playlist jakie sobie wymyślimy.

---

Na koniec jeszcze raz polecam zabawę w układanie kolejności utworów. Wiele rzeczy odbywa się obecnie automatycznie - spróbujcie podejść do tego inaczej - ćwicząc swoją "muzyczną" głowę.

Cały problem "zalewania" nas muzyką bierze się z tego, że jest ona "przekazywana" w złym miejscu, a jeszcze dodatkowo w zły sposób. Dla każdego muzyka, bez znaczenia - czy grającego na "żywych" instrumentach, czy też tworzącego "wirtualnie na komputerach", najlepszym miejscem jest scena i występy przed publicznością. To tam, opisana wyżej "wymiana emocji" odbywa się naturalnie. Wiadomo jednak, że jest to luksus, wyjątkowa sprawa.

Jeśli jednak słuchając w domu "zalejecie" dodatkowo swoją głowę niekończącą się dawką "streamingu" to mózg to po prostu odrzuci, wytnie jak hałas pralki lub zmywarki w kuchni. Brutalnie...

Gdy na koncercie w Krakowie jesienią 2024 roku słyszałem z ust Nicka Cave'a "Do you love me?" to właśnie się stało... Pojawiły się ogromne emocje, ta chwila jednocząca nas z muzyką. Jak na demo-scenowym "copy party" pełnym bardzo młodych ludzi w latach 90-tych - klaszczących w trakcie i po świetnym nowym kawałku! O to im chodzi - Oni (artyści, muzycy) chcą dotrzeć do Was, do głębi, aby tam zawołać - "czy mnie kochacie"? Dajmy im szansę.

Czuję, że na tej płycie XTD jest tęsknota za czymś niekoniecznie minionym. Gdy słucham tej płyty tęsknię także za czymś przyszłym. Posłuchajcie dokładnie, aby odnaleźć swoje "Distract".

No i odpowiedzcie: "czy nadal kochacie XTD?" Bo ja: "tak".

Cała płyta do odsłuchania na stronie XTD.

Szymon Żyła
zobacz inne nasze artykuły » komentarzy: 1
Menu
Baza wiedzy
AmigaOS.pl
Naczelny poleca
Najpopularniejsze
eXec blog

Świat poza Amigą: