Web Analytics
eXec.plMAGAZYN UŻYTKOWNIKÓW KOMPUTERÓW AMIGA

Dodano: 2018-09-03, Autor: Marcin "Piana" Pianka, Kategoria: Oprogramowanie, Liczba wyświetleń: 3253

A A A

Friend OS - pierwszy rzut okiem

Nie będę ukrywać, że sama koncepcja jest bardzo ciekawa. System w przeglądarce uruchomionej w dowolnym systemie - brzmi to jak incepcja pierwszego stopnia. Dodatkowe założenie, że mamy do czynienia z projektem open source, zdobywa od razu moje serce. Nie mamy tu terminala, ale próbę zbudowania pełnowymiarowego systemu w przeglądarce.

To wszystko musi wzbudzać uznanie, ale diabeł, jak to zwykle bywa, tkwi w szczegółach. Rzućmy zatem okiem na realizację tej idei. Zdaję sobie doskonale sprawę, że to projekt długofalowy a plany deweloperskie sięgają kilku lat naprzód. Ponieważ jednak dostaliśmy publiczną wersję, zatem norweska firma chce nam coś pokazać. System nieoficjalnie nawiązuje do Amiga OS i chociażby z tego powodu warto przynajmniej sprawdzić jak on działa. Rzućmy zatem okiem. Nie ukrywam, że patrzę na niego z poziomu zwykłego zjadacza chleba, osoby z pewnym doświadczeniem (miałem okazję pracować w środowiskach chmurowych Google'a i Microsoftu), ale bez zaangażowania w ten produkt i bez dodatkowych emocji.

No do do dzieła. Logujemy się pod adresem my.friendup.cloud i wchodzimy do środka. Pierwszy rzut okiem? Pulpit jest ładny, ale jakby rodem sprzed dwudziestu laty. Nie oczekuję wodotrysków, ale ascetyczne wrażenia to też nie do końca jest to, co tygrysy lubią najbardziej.

Menu ukryte w lewym dolnym rogu rodem z Windowsa 98/2000. Proste, czytelne i użyteczne. Też nie rozumiem dlaczego tak Microsoftowi przeszkadzało i musiał je zepsuć u siebie.

Friend OS

Górna część interfejsu nawiązuje do rozwiązań z Amiga OS. Mamy więc belkę z dynamicznym menu, gdzie wyświetlane są komendy z aktywnej obecnie aplikacji. Plus pasek aplikacji na dole. Słowem połączenie Windowsa (we wczesnej wersji) z Amiga OS.

Friend OS

Sam pulpit prezentuje się następująco:

Friend OS

No to pozmieniajmy ustawienia. Wygląd wirtualnego pulpitu można łatwo zmieniać w zależności od własnych upodobań.

Friend OS

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ustawić kilka wirtualnych pulpitów, którą to funkcjonalność znamy od lat z linuksowych systemów. A definiowanie programów odpalanych "na dzień dobry" nosi swojską nazwę "Startup sequence".

Friend OS

Jest też lista typów plików skojarzonych z programami. Nie jest tego zbyt dużo, a brak skojarzeń wymusza na użytkowniku otwieranie plików w aplikacjach zainstalowanych na komputerze. Dziwne to.

Friend OS

Możemy też zmienić język systemu na polski. Niestety, tłumaczenie jest tylko częściowe.

Friend OS

Na plus można dodać integrację z Google. Chociaż nie ma błogosławieństwa ze strony internetowego giganta (pojawiają się ostrzeżenia o niebezpieczeństwie), to działa bardzo dobrze. Innych połączeń nie miałem okazji sprawdzić.

Friend OS

Ogólnie wrażenie (może poza nieco archaicznym interfejsem i dość dziwnym rozłożeniem ustawień) jest na dzień dobry dość pozytywne. Pomimo skromności, wszystko działa szybko i jest bardzo czytelne. Delikatny plus z nadzieją na poprawę w przyszłości.

System ma też swojego DOS-a. Nie jestem jednak w stanie ocenić, czy jest to potężne narzędzie na miarę linuksowego Terminala czy też windowsowego Power Shella.

Friend OS

No i typowe amigowe okno do wpisywania komend. Dostępne także pod skrótem ALT E, co powoduje nieraz problemy z wpisywaniem litery Ę. Taki to już urok łączenia systemów.

Friend OS

Mamy też, jak w każdym szanującym się systemie, sklep z aplikacjami. Wybór skromny, ale pamiętajmy, że to dopiero początek. Otwarte pozostaje pytanie o ich wartość dla użytkownika...

Friend OS

Skoro już dotknęliśmy kwestii oprogramowania, to sprawdźmy, co nam Friend OS oferuje. Mamy podstawowy edytor tekstu Author (odpowiednik windowsowego Notatnika). Oprócz tego pakiet biurowy OnlyOfice czyli www.onlyoffice.com/pl/. Nie jest on jednak w pełni zintegrowany z FriendOS-em, a wygląda jakby umieszczono go tylko po to, aby był. Nie można na przykład otworzyć w OnlyOffice pliku, który przed chwilą stworzyłem. Potrzeba wejść w ustawienia i skojarzyć typ pliku. Ale chyba nie o to chodzi, prawda? Opcji współdzielenia ani wspólnej edycji nie znalazłem. A to, jak rozumiem ideę systemu, powinny być podstawowe funkcjonalności.

Do tego odtwarzacz plików muzycznych, kalendarz, kalkulator czy coś do grafiki. Skromnie, ale czytelnie. Jednak część dostępnych dla użytkownika wydaje się być po prostu niepotrzebna - na przykład Internet Archieve. To tylko przekierowanie do strony. Podobnie jak Disrupt. Gadżet, tylko zbędny.

Mamy też gry. Niektóre całkiem niezłe, inne trochę mniej. Zastanawiam się tylko po co one są tam wrzucone? Przecież nie są w żaden sposób integrowane z systemem. Łatwiej wrzucić linka i byłoby szybciej, a siły i zasoby przeznaczyć na dopieszczanie funkcjonalności i lepszą integrację. No, chyba, że chodzi o pokaz możliwości. Pół biedy zwykli użytkownicy, ale biznesowym gry są potrzebne jak dziura w moście. Zupełnie nie rozumiem tego fragmentu systemu.

Friend OS

Inną rzeczą, której nie sposób ominąć, są denerwujące niedoróbki. Pierwsza z brzegu to na przykład operacja zmiany awatara, czyli załadowanie pliku z dysku lokalnego, a kończy się dziwnym komunikatem.

Friend OS

Na plus trzeba zaliczyć, że są one stopniowo usuwane. Niedawno, aby aktywować aplikację, trzeba było klikać tylko na belkę okna - teraz można w dowolne miejsce.

Warto wspomnieć też, że Friend OS można uruchomić w przeglądarce na telefonie komórkowym (testowałem mobilną Operę). Pozwoliłem sobie jednak pominąć ten temat, skupiając się na wersji desktopowej.

Testując Friend OS zastanawiałem się: dla kogo ma być ten system? Jaka jest wizja? Przesłuchałem dostępne wideo z prezentacji i nadal jest to dla mnie mgliste. Współpraca i otwartość - to brzmi pięknie. Jednakże, jako zwykły użytkownik, nie znalazłem tu w chwili obecnej (sierpień 2018) niczego, co by mnie przyciągnęło na dłużej. Niestety. A spora ilość niedoróbek denerwuje.

Samo odwołanie się do amigowych korzeni to zdecydowanie za mało. Przecież mamy projekt o nazwie TAWS, który pokazuje pokazuje, że amigowy interfejs w przeglądarce to nie jest technologia kosmiczna i spokojnie daje radę. Ba, nawet wygląda dużo ładniej.

Ja rozumiem, że to początek projektu, ale wolałbym dużo mniej zbytecznych bajerów, a w zamian produkt bardziej dopracowany. Tak robi Google i to jest dobry przykład. Tak, wiem doskonale, że Google to szpieg i nowoczesny cenzor, ale robi świetne produkty.

Na chwilę obecna Friend OS'a nie kupuję, choć oczywiście życzę powodzenia. Plany są ambitne i trzymam kciuki. Może testy warto będzie przeprowadzić ponownie w jednej z kolejnych wersji? Ja sprawdzałem wersję 1.2rc1.

Friend OS

Autor prowadzi blog Malinowa Amiga oraz połączony z nim profil na FB.

Marcin "Piana" Pianka
zobacz inne nasze artykuły » komentarzy: 23
Menu
Baza wiedzy
AmigaOS.pl
Naczelny poleca
Najpopularniejsze
eXec blog

Świat poza Amigą: