Na tegoroczną edycję RetroSfery w opolskim Brzegu zaklepałem termin, w moim, prywatnym kalendarzu, już na początku września. Powodów było wiele, decydującym była niewielka odległość od Wrocławia i dobry dojazd. Zapowiadana przyjemna aura była z pewnością miłym dodatkiem do wyjazdu, więc z pewną niecierpliwością oczekiwałem 17-go listopada.
Gdy poinformowałem rodzinę o tym, że rezerwuję sobie wolną niedzielę, chęć udania się ze mną zadeklarowała dorosła córka oraz kuzynka i jej 12-letnim synem. Z prywatnego wypadu zrobiła się rodzinna wycieczka. Ze względu na liczbę chętnych opłaciło się więc jechać samochodem, choć pierwotnie miałem skorzystać z usług PKP.
Sam dojazd na miejsce nie stanowił problemu, a w godzinach porannych nie było nawet problemów z zaparkowaniem samochodu nieopodal szkoły, w której odbywała się impreza.
Na wejściu jeden z organizatorów przypiął nam na rękę bezpłatną opaskę. Na lewo od wejścia przywitało nas stoisko z przekąskami, gdzie można było uzupełnić zasoby energetyczne. Dania może nie były klasy masterchefa, jednak było świeżo i smacznie, co przy rozsądnych cenach tworzyło już bardzo fajny i zachęcający zestaw. Tuż obok zaczynały się pierwsze stoliki ze sprzętem. Królowały C64, NES-y i SNES-y, ale był też sprzęt bardziej egzotyczny jak Amstrad czy Atari 2600.
Najmłodszego członka wycieczki zainteresował Super Mario Bros na NES-ie, a ja z przyjemnością wspominałem czasy, gdy dostałem klona Atari 2600 wykonanego przez Toshibę. Z uśmiechem zobaczyłem masową reprezentację joysticków Matt (ach, te czasy spędzone na Atari i zarwane noce przy River Raid ;) ).
Reprezentowane były konsole Xbox (pierwszej generacji). Była też pierwsza generacja PlayStation. Widziałem sporo PlayStation 2. Dość dużo było konsol Sega. Chętni mogli również wypróbować SNES Classic, Commodore 64 Mini i widziałem również Sony PlayStation Classic. Zasadniczo osoby, które zastanawiały się nad zakupem tych urządzeń, mogły tutaj namacalnie sprawdzić czy jest to czego szukają.
Oczywiście - była również reprezentacja starszych PC - królowało Diablo 2, HoM 2 i Settlersi II (czyż to nie zastanawiające, że większość produkcji miała 2 z tyłu? ;)). Widziałem również reprezentantów sprzętu spod znaku nadgryzionego jabłka, choć nie było go wiele.
Amigę reprezentowały: A500 (z czerwonymi diodami), A600, A1200 oraz A600 w drewnianej obudowie z zamontowanym Vampirem. Niestety, tej ostatniej, nie widziałem uruchomionej, gdyż były jakieś problemy z przedłużaczem. Do końca mojego pobytu nie udało się ich rozwiązać, choć organizatorzy "stawali" na przysłowiowej głowie. Oczywiście był Sensible Soccer, byli Settlersi :). Na Commodore 64 widziałem uruchomiony River Raid.
Niestety, w niedzielne przedpołudnie nie widziałem reprezentantów systemów NG. Później nawet żałowałem, że nie wziąłem swojego Mini - wiem, że MorphOS to nie AOS, jednakże taki pokaz też mógłby wzbudzić zainteresowanie. Na dobrą sprawę - nawet zabranie Lenovo Y700 i demonstracja AOS 4.1 zainstalowanego w środowisku Amiga Forever mogłoby przykuć uwagę części zwiedzających. W tym roku nie mogłem sobie pozwolić na całodniowy wypad. Kto wie, może w przyszłym coś wypali?
Pozostając przy tematyce Commodore/Amiga warto wspomnieć o stoisku kolegów z K&A Plus. Na miejscu można więc było wziąć do ręki wydrukowane na ładnym, kredowym papierze czasopisma i przejrzeć. Przyjemnie też można było pogadać z chłopakami. Sam postanowiłem wesprzeć ich trud i nabyłem ostatni, 13 numer K&A+. Po bliższym zapoznaniu się z treścią zdecydowanie polecam - wysoki poziom merytoryczny i przyjemny w odbiorze język artykułów, w połączeniu z ciekawymi wywiadami oraz naprawdę wysokiej jakości drukiem powoduje, że to czasopismo jest warte KAŻDEJ wydanej złotówki. Co więcej - PDF to jednak nie to samo co wersja drukowana... Naprawdę polecam. Chłopaki - z mojej strony wielki SZACUN za kawał pięknej roboty.
Przyjemną niespodzianką było stanowisko, na którym zademonstrowano możliwości Commodore 128K w dziedzinie sterowania elektroniką. Niby niepozorny stolik i demonstracja, jednak gdy się głębiej zastanowić pokazuje to jakie możliwości kryją się za tymi leciwymi maszynami. Około 40 linijek kodu w Basic-u, smykałka do elektroniki i w efekie możliwość sterowania oświetleniem, dźwiękiem i ruchem. Sam zakres demonstracji był niewielki. Jednak wystarczyło chwilę się zastanowić i w praktyce okazuje się, że przy pomocy C128K można sterować bramą, oświetleniem, sygnałami dźwiękowymi, czy włączaniem/wyłączaniem zasilania. W dobie Raspbbery Pi nie robi to może wielkiego wrażenia, jednak gdy się zastanowić to... okaże się, że jednak RPi dysponuje wielokrotnie potężniejszymi zasobami, a te 30-letnie maszyny mogą zrobić praktycznie to samo, wykorzystując do tego celu prosty Basic.
Jasne! Poza wiedzą z zakresu programowania do tej prezentacji niezbędne była znajomość elektroniki, bo potrzebny był przetwornik sygnału, ale... na mnie ten stolik zrobił znacznie większe wrażenie niż pozostałe z grami.
Chodząc między stolikami z retro komputerami zauważyłem jeszcze jedną rzecz, że grafika w niskiej rozdzielczości zdecydowanie lepiej prezentuje się na ekranach CRT niż LCD. Tu nawet nie chodzi o kwestię płynności ruchu czy ostrości, a o całkowity odbiór obrazu.
W przypadku wyświetlania ekranów systemowych Workbench-a czy kodu programu w Basic-u, obraz na LCD był w porządku. Jednak przy starych produkcjach, wyświetlanych w rozdzielczościach poniżej 1024x768, subiektywnie uważam, że lepszy obraz wyświetla kineskop.
Kolejną sprawą, która zwróciła moją uwagę - stare produkcje były bajecznie kolorowe: HoM2, Rayman, Mario, Pirates!, Super Frog... Mimo ograniczonej liczby kolorów, barwa aż "wylewa" się w nich z kineskopu. W przypadku uruchomienia na LCD, kolory nadal są, ale jakby... przygaszone? W przypadku zwiększenia nasycenia barw taka gra na LCD wygląda sztucznie, podczas gdy na starym telewizorze odbiera się ją naturalnie.
Jest to moja subiektywna opinia i wielu może się z nią nie zgodzić, jednak ja po wizycie na Retro Sferze "odszczekuję" swoje wcześniejsze opinie. Do gier i korzystania ze starych dem najlepszy jest obraz generowany przez kineskop. W przypadku pracy z oprogramowaniem użytkowym i systemem LCD się sprawdzi, jednak nie odda takiego nasycenia barw.
Podsumowując: imprezę uważam za udaną. Naprawdę warto było pojechać.
Organizatorom należą się olbrzymie brawa za poziom kontroli nad całością i zebranie takiej ilości sprzętu w jednym miejscu. Świetna promocja retro zabawy - bez podziału na obozy i frakcje. Można było dotknąć, pograć, czy nawet po pisać kod. Zobaczyć też różnicę między emulacją, a fizycznym kontaktem ze sprzętem.
Każdy zainteresowany znalazł coś dla siebie. Starsi chodzili po salach z uśmiechami na twarzach i w oczach, a młodszych przykuwała do monitorów kolorowa grafika i rzadko obecnie spotykane kontrolery. Kto nie był, ten niech żałuje i już teraz planuje wolne na przyszłoroczną edycję. Kto był... niech pochwali się w komentarzach i podzieli się swoją opinią...
PS. Portal eXec.pl był patronem medialnym trzeciej edycji Retro Sfery.