Dobry wieczór, dziś chcę przedstawić kolejną część sagi o tym co nie powinno nigdy się na naszym rynku ukazać. Tym razem będzie to joystick, nie odłączmy atrybut około 95% Amig w czasach jej świetności. Dobra jedziemy na pierwszy ogień idzie...
Pudełko
Kilka kolorów, generalnie jakieś takie szaro bure. Wyglądem raczej nie powala, a wręcz na odwrót. Jednak przyznaję sam jestem zdziwiony że takie byle jakie pudełko jest cholernie odporne na czas i ogólnie zniszczenia, w dodatku nie dopuszcza do wewnątrz kurzu. W sumie gdybym oceniał samo pudełko dostałoby 8/10, no ale przechodzimy do joysticka i tu:
Zgrzyt nr 1
Fatalnie krótki kabel połączeniowy. No dobra - wystarczy na A600, czy C64, ale jak ktoś jak ja używa często Amigi 500 i ma dużo pierdół na biurku to może tego urządzenia nawet nie wyciągać zupełnie. O ile kabel naprawdę jest trwały to niestety jego długość jest bardzo ale to bardzo denerwująca.
Zgrzyt nr 2
Brak autofire. No dobra to niekoniecznie musi być wada. Cóż dla mnie jest tym bardziej że
Zgrzyt nr 3
Przyciski fire są źle wyprofilowane i strasznie niewygodne, a wciskanie tego przycisku znajdującego się pod kciukiem to istna katorga.
Zgrzyt nr 4
Awaryjność urządzenia. Tak naprawdę to ten sprzęt są wstanie połamać ludzie po narkozie. Poważnie. Blaszki wyrabiają się w przeciągu 2-3 dni, sama rękojeść sprawia wrażenia jakby miała się zaraz rozlecieć i jeśli mocniej ją chwycimy to się rozleci naprawdę.
Jak to się sprawdza w grach?
- Lotus I i II - ujdzie dopóki nie wyrobią się blaszki
- Alien Breed II - żałośnie tym bardziej iż joy jest tylko 4 kierunkowy
- Black Viper - z powodu prędkości tej gry jest szansa, że urządzenie ulegnie zniszczeniu dopiero po ukończeniu 80% procent tej gry
- Fire&Ice - brak mi słów
I mógłbym tak długo, bo tak naprawdę jedyną zaletą jest... pudełko w którym ten joystick siedział, po prostu niezniszczalne.
Ten tekst jest krótki, ale co tu więcej pisać? Takiego badziewia to nawet w Chinach nie robią. Ocena 0/10. To nadaje się tylko na części bo i tak nie można tym grać.